Nowotarżanie świetnie rozpoczęli mecz. Zasłużone prowadzenie
Podhale, wspierane głośnym dopingiem, rozpoczęło spotkanie z ogromnym impetem, starając się narzucić Sandecji swój, ofensywny styl gry. Już w 9. minucie Michota zasygnalizował aspiracje gospodarzy mocnym strzałem z dystansu, choć niecelnym. Niewiele później, błyskotliwy rajd Rubisia lewą stroną zakończył się precyzyjnym dograniem do Kurzei, którego uderzenie minimalnie minęło bramkę strzeżoną przez Jelenia.
W miarę upływu czasu, Podhale utrzymywało się przy piłce i konsekwentnie szukało drogi do bramki, również poprzez próby z dalszej odległości (Lipień, 18. min). Praca bramkarza Sandecji stała się intensywna zwłaszcza po stałym fragmencie gry w wykonaniu Seweryna. Dominacja Podhala przyniosła efekt w 26. minucie. Po dynamicznej akcji lewą flanką i dograniu Michoty, piłka, po zablokowanym strzale Kurzei, trafiła pod nogi Chojeckiego, który precyzyjnym uderzeniem z szesnastu metrów umieścił ją w siatce, otwierając wynik meczu na 1:0. Gospodarze mogli podwyższyć prowadzenie tuż przed przerwą, gdy Lipień wpadł w pole karne, ale czujny bramkarz gości skutecznie interweniował.
Odrodzenie Sandecji i kontrowersyjny spalony
Druga połowa przyniosła całkowitą zmianę obrazu gry. Sandecja wyszła z szatni znacznie odważniejsza, przejmując inicjatywę, podczas gdy Podhale postawiło na szybkie kontrataki. Mimo zmiany taktycznej, to Podhale miało początkowo dogodną szansę – Seweryn w 58. minucie po dośrodkowaniu z boku pola karnego uderzył głową, ale prosto w bramkarza.
Wraz z upływem czasu, optyczna przewaga gości z Nowego Sącza stawała się coraz wyraźniejsza. W 71. minucie doszło do momentu, który wywołał falę kontrowersji. Wolsztyński wykorzystał prostopadłe podanie, minął bramkarza Podhala i trafił do siatki, jednak sędzia, ku wściekłości ławki i kibiców Sandecji, dopatrzył się spalonego.
Sandecja dopięła swego
Piłkarze Sandecji nie spuścili głów i wreszcie dopięli swego w 82. minucie. Po akcji Brenkusa, którego strzał zatrzymał się na słupku, rezerwowy Oure zachował najwięcej zimnej krwi i pewnym uderzeniem w zamieszaniu doprowadził do wyrównania (1:1). Gol ten był symbolicznym zwieńczeniem drugiej, lepszej połowy w wykonaniu Sandecji.
Ostatnie minuty trzymały w niesamowitym napięciu. Podhale miało jeszcze szansę na zwycięstwo, kiedy to w 88. minucie Michota huknął z dystansu, ale piłka, po raz kolejny, zatrzymała się na poprzeczce. Mimo heroicznych prób z obu stron, wynik nie uległ już zmianie.
Derby Małopolski zakończyły się remisem 1:1, który, choć sprawiedliwy z perspektywy dwóch różnych połów, pozostawia mały niedosyt u obu zespołów walczących o czołowe lokaty w Betclic 2. Lidze. Mecz ten z pewnością zapisze się w pamięci kibiców jako zacięty bój o prestiż w regionie.
Napisz komentarz
Komentarze