Zamknięte trybuny i wysokie koszty: Konsekwencje pirotechniki
Decyzją Komisji Dyscyplinarnej PZPN, Wisła Kraków została ukarana zakazem rozgrywania jednego meczu z udziałem publiczności na znacznej części stadionu. Kara dotyczy nadchodzącego spotkania ligowego ze Stalą Rzeszów.
Na mocy postanowienia zamknięte zostaną trybuny A, B, C, D, E13, E14, E21-E26, G, H oraz Sektor Gości. Oznacza to, że niemal cały obiekt przy ul. Reymonta będzie wyłączony z użytku dla kibiców.
Powodem tak drastycznej sankcji były wydarzenia z 12. kolejki Betclic 1. ligi, podczas "Meczu Przyjaźni" z Ruchem Chorzów (3:0), kiedy to kibice obu drużyn masowo odpalili środki pirotechniczne i fajerwerki. Pokazy te doprowadziły do kilkukrotnego przerywania gry, znacząco wydłużając obie połowy spotkania. Choć widowisko na murawie było imponujące, "fajerwerki na trybunach" okazały się niezwykle kosztowne.
Z uwagi na wyłączenie większości sektorów, straty finansowe klubu, zwłaszcza w kontekście wysokiej frekwencji notowanej w tym sezonie, będą dotkliwe. Z nieoficjalnych doniesień medialnych wynika, że mogą one sięgać nawet 1,2 - 1,5 mln złotych z tytułu utraconych przychodów meczowych.
Klub natychmiast ogłosił, że zamierza podjąć działania w celu odwołania się od decyzji Komisji Dyscyplinarnej, licząc na złagodzenie kary.
Prezes Królewski pod lupą: Postępowanie dyscyplinarne za wpis w sieci
To jednak nie koniec złych wiadomości dla Wisły. W tym samym czasie klub poinformował o wszczęciu przez Komisję Dyscyplinarną PZPN postępowania dyscyplinarnego wobec Prezesa Jarosława Królewskiego.
Wszczęcie postępowania ma związek z publicznym wpisem prezesa opublikowanym w serwisie X (dawniej Twitter) 14 września 2025 roku. Królewski ostro skrytykował wówczas decyzje sędziowskie dotyczące doliczonego czasu gry po meczu Wisły Kraków z Odrą Opole.
Prezes "Białej Gwiazdy", znany z aktywności w mediach społecznościowych i nieunikania kontrowersyjnych tematów, nie szczędził słów, krytykując arbitraż i doliczenie zaledwie jednej minuty do pierwszej połowy, argumentując to "leżakowaniem" zawodników rywali.
"Jak można doliczyć minutę po takim leżakowaniu które miało miejsce w 1. połowie – to się w głowie nie mieści. Absolutna kompromitacja sędziów." – pisał wówczas prezes Królewski, domagając się reakcji PZPN.
Do czasu zakończenia postępowania klub zadeklarował, że nie będzie udzielał dodatkowych komentarzy w tej sprawie, co wpisuje się w taktykę ograniczenia potencjalnych dalszych szkód wizerunkowych.
Wolność słowa czy kneblowanie ust?
Przypadek prezesa Królewskiego wpisuje się w szerszy trend zderzenia transparentnej komunikacji właścicieli klubów w mediach społecznościowych z regulacjami organów dyscyplinarnych. W erze cyfrowej, gdzie bezpośredni kontakt z kibicami jest kluczowy, działacze piłkarscy muszą balansować między autentycznością a ryzykiem sankcji za publiczną krytykę. Decyzja Komisji Dyscyplinarnej PZPN będzie uważnie obserwowana jako wyznacznik granic dla publicznych wypowiedzi.
Kibiców Wisły czeka teraz nerwowy okres oczekiwania. Z jednej strony klub zapowiada walkę o złagodzenie kary finansowej i trybun, z drugiej zaś - prezesowi Królewskiemu grożą konsekwencje za jego medialną aktywność. Czy odwołanie klubu przyniesie pozytywny efekt i pozwoli uniknąć gry przy niemal pustym Reymonta? Czas pokaże.
Napisz komentarz
Komentarze