Historia sięga spotkania w sprawie skrzyżowania ulic Grel i św. Anny, które odbyło się 29 września 2019 roku w Urzędzie Miasta. Małżeństwo Lejów, których nieruchomość miała zostać wykupiona pod inwestycję, uczestniczyło w spotkaniu nagrywanym i protokołowanym. Już kilka miesięcy później, w marcu 2020 roku, zwrócili się do urzędu o udostępnienie protokołu i nagrania. Wówczas burmistrz odmówił, zasłaniając się rzekomo niejawnym charakterem rozmów. To był początek długiej i kosztownej drogi sądowej.
Grzywny nie pomogły – ignorowanie prawa do informacji publicznej
Zgodnie z polskim prawem, każdy obywatel ma prawo do dostępu do informacji publicznej. W przypadku odmowy, przysługuje mu prawo złożenia skargi na bezczynność urzędu. I to właśnie zrobiło małżeństwo Lejów. W czerwcu 2020 roku, za pośrednictwem swojego pełnomocnika, złożyli formalną skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie. Zgodnie z przepisami, burmistrz miał 30 dni na przekazanie skargi wraz z odpowiedzią do WSA. Nie zrobił tego jednak.
Skutkiem tej bezczynności były kolejne wnioski do sądu. W grudniu 2020 roku, WSA nałożył na burmistrza pierwszą grzywnę w wysokości 200 zł, a po odwołaniu, decyzję tę podtrzymał nawet Naczelny Sąd Administracyjny. Rok później, po kolejnym wniosku pełnomocnika, sąd nałożył dziesięciokrotnie wyższą grzywnę, w wysokości 2 tys. zł. Pomimo tych kar, burmistrz wciąż nie przekazywał dokumentów.
Dopiero 3 marca 2022 roku, niemal dwa lata po terminie, urząd przekazał skargę do WSA. I choć w międzyczasie zapadły kolejne wyroki sądów administracyjnych, dokumenty, o które wnioskowano, trafiły do małżeństwa Lejów dopiero 23 stycznia 2025 roku, po blisko sześciu latach od złożenia pierwszego wniosku.
Sąd karny nie miał wątpliwości: winny
Długa bezczynność urzędu i ignorowanie decyzji sądów administracyjnych doprowadziły w końcu do procesu karnego. W piątek, 5 września, Sąd Rejonowy w Nowym Targu uznał burmistrza Grzegorza Watychę winnym przestępstw. Sędzia Aleksander Jędryka, w długim uzasadnieniu wyroku, podkreślił, że dokumenty ze spotkania – protokół i nagranie – były w swojej istocie informacją publiczną.
Burmistrz bronił się, twierdząc, że spotkanie miało charakter roboczy, a dokumenty nie były urzędowe. Jednak sąd uznał, że rozmowy te dotyczyły sposobu gospodarowania majątkiem publicznym i publicznej inwestycji drogowej, co bezsprzecznie nadawało im charakter publiczny. Sędzia Jędryka podkreślił, że urzędnik publiczny, a zwłaszcza burmistrz, musi znać przepisy dotyczące dostępu do informacji i nie może ich ignorować.
Wyrok: warunkowe umorzenie i wysokie zadośćuczynienie
Wobec uznania winy, sąd zdecydował się na warunkowe umorzenie postępowania karnego na okres dwóch lat próby. Choć stopień szkodliwości czynu uznano za wysoki, sąd wziął pod uwagę okoliczności łagodzące, w tym panującą w tamtym czasie pandemię COVID-19.
To jednak nie koniec konsekwencji. Oprócz umorzenia postępowania, burmistrz został zobowiązany do zapłacenia odszkodowania. Na rzecz każdego z małżonków sąd zasądził po 2 tys. zł zadośćuczynienia. Dodatkowo, burmistrz musi wpłacić 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej. Do tego dochodzą koszty poniesione przez małżonków na prawnika, w wysokości ponad 1300 zł, oraz koszty sądowe w wysokości 270 zł.
Wyrok nie jest prawomocny. Obie strony rozważają złożenie odwołania. Pełnomocnik burmistrza ma nadzieję na uniewinnienie, natomiast prawnik małżeństwa liczy na zaostrzenie kary i uznanie znacznej szkodliwości czynu. Bez względu na dalszy bieg sprawy, wyrok ten jest ważnym sygnałem dla urzędników, że ignorowanie prawa obywateli do informacji publicznej może mieć poważne konsekwencje.
Napisz komentarz
Komentarze