Mecz z Nową Zelandią, sklasyfikowaną na 83. miejscu w rankingu FIFA i grającą bez swojej największej gwiazdy, Chrisa Wooda, miał być dla Jana Urbana okazją do sprawdzenia szerokiej kadry przed kluczowymi meczami o punkty. Selekcjoner postawił na mocno zmieniony skład, dając szansę wielu zawodnikom, którzy dotychczas pełnili role rezerwowych, w tym debiutującemu Janowi Ziółkowskiemu oraz wracającym do kadry Kacprowi Kozłowskiemu i Bartłomiejowi Drągowskiemu.
Niestety, pierwsza połowa była prawdziwą męczarnią dla kibiców zgromadzonych na Stadionie Śląskim. Choć Polacy przeważali w posiadaniu piłki (56%), brakowało im pomysłu i tempa. Zaledwie jeden celny strzał w ciągu 45 minut, oddany dopiero w 40 minucie przez aktywnego Michała Skórasia, najlepiej świadczy o niemocy Biało-Czerwonych.
"To było najgorsze 45 minut za kadencji Urbana" – grzmią eksperci.
Błysk geniuszu Piotra Zielińskiego
Sytuacja uległa diametralnej zmianie tuż po przerwie. Wprowadzenie Kamila Grabary, Jakuba Kiwiora, Pawła Wszołka i Karola Świderskiego ożywiło grę, ale prawdziwy przełom nastąpił za sprawą Piotra Zielińskiego. Pomocnik Interu Mediolan, występujący z opaską kapitańską, w 49. minucie popisał się akcją klasy światowej. Najpierw precyzyjnym podaniem obsłużył Pawła Wszołka, a następnie popędził w pole karne, by otrzymać zwrotne podanie. Wykończenie było majstersztykiem – kapitalny strzał z dystansu spowodował, że piłka przekroczyła linię bramowa. Choć do siatki dobił jeszcze Krzysztof Piątek, to bramka należała do Zielińskiego, potwierdzając jego kluczową rolę w reprezentacji.
Zieliński opuścił boisko w 63. minucie, żegnany brawami, a jego występ przesłonił przeciętność reszty zespołu.
Złe wieści: Kontuzja i niepokojąca końcówka
Poza jedyną bramką, mecz nie przyniósł wielu pozytywów. Choć debiut zaliczył również Arkadiusz Pyrka, a Michał Skóraś udowodnił, że może być opcją na Kowno, to polską kadrę czekają złe wieści. Z powodu kontuzji w nadchodzącym, ważniejszym starciu z Litwą, nie wystąpi Nicola Zalewski. Jego miejsce na lewej flance może zająć właśnie Michał Skóraś.
Niepokój budzi też końcówka spotkania. Po zejściu Zielińskiego, Polacy znów stracili kontrolę nad grą, a wejście na boisko gwiazdy Nowej Zelandii, Chrisa Wooda, przyniosło rywalom kilka groźnych sytuacji. Choć wynik 1:0 się utrzymał, styl gry w Chorzowie był daleki od oczekiwań, zwłaszcza na tle tak nisko notowanego przeciwnika.
Co dalej? Wzmacnianie linii obrony i kluczowy mecz z Litwą
Dla Jana Urbana był to ostatni test przed starciami o punkty i prawdopodobnymi barażami o mundial w 2026 roku. Bilans (2-1-0) daje optymizm, ale słaba postawa "eksperymentalnego" bloku musi martwić.
W niedzielę o 20:45 czasu polskiego, w Kownie, Biało-Czerwoni zmierzą się z Litwą w o wiele ważniejszym spotkaniu. Z pewnością zobaczymy w nim powrót do podstawowego składu kluczowych graczy, w tym Roberta Lewandowskiego, który tym razem spędził całe spotkanie na ławce. Pytanie brzmi: czy chwilowy błysk geniuszu Zielińskiego wystarczy, by zapomnieć o "chorzowskich męczarniach" i odnaleźć stabilną formę przed kluczowym finiszem roku?
Napisz komentarz
Komentarze