Szokujące nagłówki, zatrważająca rzeczywistość
Ta historia mogłaby być kolejnym, alarmującym nagłówkiem. „Pijany kierowca na Zakopiance” – niestety, takie doniesienia pojawiają się regularnie. Jednak szczegóły tej konkretnej sytuacji budzą grozę. W miniony piątek, tuż po godzinie 10 rano, w Białym Dunajcu, na drodze krajowej nr 47 doszło do kolizji. Sprawca, kierujący małym, zielonym suzuki, został zatrzymany przez policję.
Na tym etapie można by myśleć o zwykłym wypadku drogowym, ale badanie alkomatem ujawniło szokującą prawdę – mężczyzna miał w organizmie 4 promile alkoholu. W praktyce oznacza to, że był w stanie głębokiego upojenia, które dla wielu osób jest już stanem zagrożenia życia. Jak w takim stanie mógł w ogóle wsiąść za kierownicę i próbować panować nad pojazdem?
Recydywa za kierownicą
Okazało się, że 43-latek z powiatu tatrzańskiego to recydywista. Sąd już wcześniej zabronił mu prowadzenia pojazdów. Mężczyzna zignorował ten zakaz, co tylko pogarsza jego sytuację prawną. Teraz oprócz zarzutu prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości, grozi mu także odpowiedzialność za złamanie sądowego zakazu, za co przewidziana jest kara od 3 miesięcy do nawet 5 lat pozbawienia wolności.
Pijany kierowca to zawsze ogromne zagrożenie, a w kontekście Zakopianki – trasy, która w sezonie letnim i zimowym jest jedną z najbardziej obleganych w kraju – to niemal igranie ze śmiercią.
Społeczny problem i policyjne statystyki
Ten incydent, choć jednostkowy, doskonale wpisuje się w szerszy, społeczny problem. Policyjne statystyki nie kłamią – pomimo surowych kar, wciąż mamy do czynienia z wieloma osobami, które decydują się prowadzić pojazd po spożyciu alkoholu.
Wiele kampanii społecznych, zaostrzenie przepisów (jak np. konfiskata pojazdów), a nawet technologiczne rozwiązania mają na celu walkę z tym zjawiskiem, ale problem wciąż pozostaje. Cztery promile to nie przypadek, to świadomy brak odpowiedzialności. To wołanie o bardziej intensywne działania prewencyjne i edukacyjne.
Historia 43-latka z Zakopianki to kolejny sygnał, że walka o bezpieczeństwo na drogach wciąż trwa i jest daleka od zakończenia. Jego sprawa trafi teraz do sądu, a społeczeństwo czeka na wyrok, który może być jasnym sygnałem, że na takie zachowanie nie ma i nie będzie przyzwolenia.
Napisz komentarz
Komentarze